Dziennik wrażeń z wizyty przedstawicieli PK OMEP w Paryżu
22 marca 2014 r. wieczorem z dworca autobusowego w Częstochowie wyrusza autobus, a na pokładzie 26 osób, w tym dyrektorzy i nauczyciele przedszkoli i szkół podstawowych, ale również studenci, nauczyciele akademiccy i przedstawiciel władz samorządowych z kilku miast Polski: Warszawy, Gdańska, Gliwic, Częstochowy, Łodzi, Olsztyna.
W niedzielę 23 marca deszczowym popołudniem zwiedzamy Katedrę Nord Dame w Reims, przypominająca katedrę Notre Dame, choć nieco mniejszą. Wieczorem meldujemy się w Pol – Hotelu w Fotenay Tresigny. Każdy wypakowuje co ma ciekawego: foldery, książki, prace dzieci, upominki. Dzięki firmom Moje Bambino i Nowa Szkoła wspierającym działalność PK OMEP oraz zaangażowaniu nauczycieli i dzieci, wszystkie przyjmujące placówki otrzymały wspaniałe prezenty.
W poniedziałek 24 marca, po szybkim hotelowym śniadaniu z francuskim akcentem czyli bagietką ruszmy w kierunku stolicy Francji. Poznajemy uroki paryskich korków i przebijamy się przez miasto do 12 dzielnicy Paryża. Po krótkim oficjalnym przywitaniu przez dyrektorkę szkoły nauczycieli, przedstawicieli francuskiego OMEP i poznaniu polskich tłumaczy zostajemy podzieleni na dwu, trzy osobowe grupy, które odwiedzają poszczególne klasy. Tak, w przedszkolu są klasy, podobnie jak w szkole, która mieści się w tym samym budynku. Pozostałym grupom towarzyszą tłumacze: studentki Aga i Natalia, które przyjechały z nami z Polski i trzech Polaków pracujących w UNESCO: Olga, Ania i Wacław. Trafiłam bez tłumacza z Brygidą do klasy III, czyli 4,5 latków, w której nauczycielka ma mówić po angielsku. Obserwuję zajęcia – domyślam się, że dzieci stłoczone pod tablicą rozmawiają o drzewie, potem przechodzą do pracy w zespołach. Nauczycielka wskazała każdej grupie jej zadania. Zagaduje nas po … niemiecku. Przy tym języku zostajemy, choć niedługo, bo nauczycielka musi zareagować. W klasie jest 26 dzieci: jedni skończyli prace plastyczną – szlaczki, wzorki na dużym arkuszu, inni ćwiczenia graficzne o biedronkach, jeszcze inni bawią się swobodnie w kąciku. W końcu rymowanką – śpiewanka nauczycielka zbiera dzieci pod tablicą. Za moimi plecami przed chwilą, w mini kuchni krzątały się dzieci. Teraz zostały tylko przewrócone kieliszki – lampki na wino? Głośne czytanie książki i widoczna już potrzeba ruchu dzieci: niektóre poszarpują się, zaczepiają, inne dłubią w nosie. Dzieci wszędzie są takie same… W końcu ożywienie, bo wychodzą na podwórko, czyli boisko i plac zabaw w jednym.
W sali sportowej zbierają się uczniowie klasy I i ostatnie klasy przedszkola. Śpiewają francuskie piosenki, nie tyle dla nas, co w ramach integrowania przedszkolaków z uczniami szkoły
i adaptowaniu ich do szkoły. Na gitarze akompaniuje pani dyrektor, z oryginalnym naszyjnikiem z guzików. Ktoś z polskiej ekipy zwraca uwagę, że jedna z melodii przypomina polską kołysankę ”Na Wojtusia”, więc śpiewamy dla gospodarzy. Zresztą często śpiewamy w autokarze podczas podróży.
Czas obiadu. Smakujemy przysmaki szkolnej stołówki. W tym tygodniu serwują dania kuchni północno francuskiej. Deser – niespodzianka szkolnej woźnej – ciasto kokosowe czyli przysmak jej rodzinnej … Gwinei. Paryska wielokulturowość…..
Na zakończenie wizyty rozmowa/dyskusja z dyrektorami przedszkola i szkoły oraz prelekcja nt. działalności OMEP we Francji i francuskiego szkolnictwa. Prezentację przedstawia Daniele Perruchon – prezes Francuskiego Komitetu OMEP.
Popołudniu udaje nam się wejść do Luwru. Grupa podzielona między tych, którzy nigdy jeszcze tutaj nie byli, a tych którzy doskonale wiedzą, jak, gdzie i co chcą zobaczyć. Spokojnym krokiem przechodzimy (raczej nie kontemplujemy, bo nie ma czasu) obok obstawionych turystami Venus z Milo i Giocondy.
Kolację zjadamy w barze samoobsługowym „Mije”. Jeszcze zwiedzanie nocnego Paryża z okien autobusu i … dobranoc.
Wtorek 25marca zaczynamy podobnie jak poprzedni dzień. Jednak dużo dłużej przebijamy się przez paryskie ulice. Spóźniamy się do szkoły, ale udaje nam się jeszcze zaobserwować pracę nauczycieli. Tym razem trafiam na starszaki. W klasie spotykam przedstawicielkę francuskiego OMEP – Michelle, która jest emerytowaną nauczycielką i metodykiem. Wskazuje na trudności dzielnicy, konieczność pracy z imigrantami w wielonarodowych grupach. Opowiada o nauczycielskiej codzienności: 27 godzinach pracy dydaktycznej (w tym 3 godziny pracy indywidualnej, wyrównawczej), o programie wspólnym dla wszystkich nauczycieli Paryża (akcentuje rozwój mowy i naukę francuskiego), przygotowaniu do zawodu (ostatni rok studiów to w dużej mierze praktyczna nauka zawodu w szkołach i przedszkolach), w końcu o organizacji dnia. Rozmowę przerywa nam wyjście dzieci na rekreacje. Nauczyciel ma przerwę, nauczyciel – animator zajmuje się w tym czasie dziećmi na świetlicy. Nasza grupa przenosi się do Domu Nauki – inaczej Centrum Badawczego czyli pomieszczenia, w którym zgromadzone zostały różne pomoce naukowe, dostępne dla nauczycieli, studentów i uczniów w ramach propagowania przez francuski OMEP nauki przedmiotów ścisłych.
Tam raczymy się francuskimi przysmakami: kirem, serami od łagodnych po przejrzałe i pleśniowe. Atmosfera bardzo przyjacielska.
Popołudniu udaje nam się wejść do Muzeum d’Orsay. Z zegarkiem w ręku oglądamy wystawę dzieł Vincenta van Gogh’a i sprawnym tempem udajemy się na ostatnie piętro, by chociaż rzucić okiem na prace impresjonistów.
Kolejne trzy godziny spędzamy w autokarze. Niebo nad Paryżem płacze. Polski przewodnik opowiada o zabytkach i ich historii, Chopinie i Edith Piaf, impresjonistach i ulicznych artystach, których można spotkać na Montmartre.
Obiad znów w typowej restauracji dla grup zorganizowanych „Mije” i powrót do hoteliku pod Paryżem.
Poranek dnia kolejnego, w środę 26 marca nieco bardziej wymagający. Spakowani, z walizkami w luku punktualnie ruszamy, by nie spóźnić się na wejście do UNESCO. Jesteśmy przed czasem! Przy wejściu wita nas znajoma już tłumaczka i przedstawiciel Polski w UNESCO.
Zwiedzamy ogrody, budynek i poznajemy koncepcję powstania budynku, niepodpisany obraz Picassa i w końcu spotkanie w sali konferencyjnej. Słuchamy wykładu nt. organizacji i sposobu działania departamentu zajmującego się edukacją, poznajemy również zasady działania organizacji pozarządowych w UNESCO. Na 7 piętrze, tak jak pracownicy UNESCO zjadamy obiad z widokiem na „wieżunię”. Jeszcze błyskawiczne zakupy z sklepiku z suwenirami UNESCO i szybkim tempem zwiedzamy Pałac Inwalidów. Oczywiście wjeżdżamy na Wieżę Eiffla. Około 2 godzin czekania i 5 minut pobytu na górze. Czas goni. Trzeba się jeszcze zameldować w hostelu – tym razem już w samym centrum Paryża. Wieczorem umówiony spacer po Montmartre z przewodnikiem. Na kolację nie starcza czasu.
Wieczorem metrem jedziemy ze stacji Gare de L’est na Montmartre i spacerkiem: Bazylika Sacre -Coeur, Kabaret Moulin Rouge, Plac Pigalle….łapiemy klimat miasta nocą… Znów śpimy krótko.
W czwartek 27 marca odczuwam już brak snu, ale dzień ma być spokojniejszy w Wersalu. Jeszcze smacznie spalam kiedy tłumaczki Aga i Natalia z kierowcami przebijają się metrem za Paryż na parking, żeby pozostali mogli wygodnie pojechać spod hotelu do pałacu Ludwika.
W porannym pośpiechu zjadam tylko suchą bułkę jeszcze z Polski. Zwiedzamy standardową trasę: sala lustrzana, apartamenty króla i królowej i wreszcie ogrody. Pogoda dopisuje, więc spacer sprawia przyjemność.
W uliczce za kompleksem pałacowym w jednej z knajpek udaje się wypić espresso! Podjeżdżamy do centrum i zwiedzamy katedrę Notre Dame. Znów transport autobusem – do Centrum Sztuki Współczesnej Pompidou.
Wieczorem uroczysta kolacja z kilkuosobowa grupą przedstawicieli francuskiego OMEP. Tym razem w zatłoczonej i gwarnej restauracji Chartier Brasserie z klimatem dawnego Paryża. Podoba nam się takie retro.
Na koniec dnia rejs po Sekwanie. Seria zdjęć z „wieżunią” i trzeba pomyśleć o pakowaniu walizki, choć w zasadzie w ogóle jej nie rozpakowałam.
W piątek 28 marca dużo przed czasem stoimy pod szkołą/przedszkolem. W pobliskiej piekarni kupujemy rogaliki. Próbujemy poczuć francuski klimat. Dzielnica 17. W przedszkolu pan nauczyciel nie patyczkuje się ze starszakami. Zmieniam klasę i od razu inny nastrój: zabawy młodszych dzieci w kole. Rytuały, organizacja dnia podobne do poprzednich przedszkoli. Klasy wyglądają bliźniaczo: w każdej tablica, pod nią mały dywan, otoczony ławkami, stoliki i długa paleta przy ścianie na wielkoformatowe prace plastyczne.
Lunch w stołówce szkolnej. Dyskusja z panią kurator tego okręgu, spotkanie z dyrektorami szkół
i przedszkoli odwiedzonych tego dnia. Metrem podjeżdżamy w okolice Montmartre – nareszcie: spacer uliczkami, jakieś pamiątki, kawa i francuska tarta w małej knajpce.
Popołudniu umawiamy się na placu Pigalle …Wszystkiego dużo, więc wszystko znów szybko… Au rewoir Paris.
Michaela Ludwig
Śląski Oddział PK OMEP